Przejdź do głównej zawartości

PRZEPRASZAM ZA DŁUŻSZE MILCZENIE: CHOROBA...

Wracam do pisania po kilkudniowej przerwie. Niestety okazało się, że Afryka mnie "odrzuciła". Co do moich stanów chorobowych, opiszę to przy końcówce mojej relacji z Etiopii; teraz krótko: wykryto u mnie "dengę" - wirusową, tropikalną chorobę, przenoszoną przez komary, której objawy przypominają zwielokrotnioną grypę. Najbardziej nieznośna jest długa, wysoka gorączka, bóle głowy, stawów itp. Testy krwi ujawniły, że to moje drugie zakażenie tą chorobą. O ile pamiętam, podobne objawy miałem w 2003 roku w Kalkucie, ale jakoś przeleżałem to w nędznym hotelu i po powrocie nie badałem się. A to był błąd! Tak więc, na 2 lata mam z głowy tropiki... .

Wróćmy tymczasem do Etiopii. W Klinice Chorób Tropikalnych, gdzie spędziłęm ostatnie kilka dni bynajmniej nie próżnowałem i przepisywałem dziennik z podróży, przygotowując też zdjęcia. Teraz stopniowo będę je umieszczał na serwerze.

Zapraszam! 

Komentarze

  1. ~ósmy cud świata13 stycznia 2009 06:57

    Sławku Drogi! Wracaj do pełni sił jak tylko się da najszybciej. Bardzo, bardzo jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się niepokoimy. Wracaj do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapytam sie Coco ona pochodzi z Ghany (jej dziadek byl szamanem)co najlepiej moglo by Tobie pomoc. Ale oczywiscie jezeli chcesz.Pozdrawiam i zycze duzo zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogi Sławku!Życzę Ci zdrowia i pomyślności w podróży, pomodlę sie za Ciebie.Mieszkam prawie na Śląsku , u nas właśnie snieg pada i jest -1C.Nie mart się, będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  5. Chopie ty w podrozy jestes ? ;)) Zdrowia zycze

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytaj Karlusie uważniej! Wróciłem i teraz przepisuję z miesięcznym opóźnieniem swoje doświadczenia z Etiopii. Tam niestety nie miałem możliwości pisania na bieżąco na blogu, więc prowadziłem tylko dziennik.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sorki, to był zart ;) Nerwowy się stales przez to ukaszenie. Trzeba uwazac :)) Pozdrawiam i wracaj do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  8. ...Mały Książe i TY...............to jest to , co kojarzy mi się od razu. Bardzo tęsknisz. Wróć do swojej Róży. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.Jadzia z Częstochowy. CZY MNIE JESZCZE PAMIĘTASZ

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog

  Nie przestaję odczuwać głodu podróży. Przemieszczanie się od długiego czasu to moja obsesja. Interesuje mnie nomadyzm, właściwie ten podstawowy moment w historii rozwoju ludzkości, kiedy człowiek wędrowny stał się istotą osiadłą. Ta kluczowa chwila, która spowodowała taki a nie inny „zakręt” w dziejach naszej planety, w różny sposób przedstawiana była w wielu mitach i legendach, na ogół krytycznych wobec owej zmiany. Biblia określa, że była to kara za zbrodnię, jakiej dopuścił się brat wobec brata. Kain, a z nim cała ludzkość, skazany został na przywiązanie do ziemi i ciężką pracę za zabicie Abla – pasterza i nomady. Archetypiczny mit ukazujący konflikt rolników i pasterzy jest obecny także w naszych czasach. Człowiek wędrowny mieszkańcowi miasta wydaje się zagrożeniem. Być może ma to związek z najazdami, grabieżami i mordami, jakich dopuszczały się „barbarzyńskie” hordy Hunów, Tatarów czy Mongołów setki lat temu. Podświadomy lęk wobec obcych, kt...

Powrót do stolicy

18.12.   Choć poprosiłem Matussalę, by mnie obudził o świcie, chyba zaspał. Wstałem jednak sam i już o 4.30 opuszczałem hotel. Przed zamkniętą bramą terminala tłum ludzi. O wiele więcej niż w Jinka i nie wyglądało to zbyt optymistycznie. Na placu stały minibusy, dalej większe autobusy. Kiedy otwarto bramę, tłum rozpoczął natarcie, wzniecając tumany duszącego kurzu. Doszedłem do wskazanego pojazdu. Nie było miejsc. Wszedłem do tyłu autobusu i ujrzałem małego chłopca w łachmanach, który zajmował dwa siedzenia. Na mój widok wskazał, że mogę je zająć. Chyba tak sobie dorabiał, być może każdego ranka, licząc na zapłatę. Dałem chłopcu swój nowiutki koc. Kiedy położyłem mu go na kolanach pomyślał chyba, że ma go pilnować. Grzecznie oparł na nim dłonie, patrząc wielkimi oczami. Dopiero, kiedy wziąłem koc i owinąłem go nim zrozumiał. Rozpromienił się. Poranki były tu chłodne; z pewnością był to bardzo przydatny prezent. Mój plecak powędrował na dach. Zanim  godzinę później ruszyliśmy...

Spacery w korytach rzek

16.12.   Rano postanowiłem zrobić sobie długi spacer poza Arba Minch. Minąłem bazar i poszedłem na południowy wschód. Wielkie marabuty wysoko krążyły nad miastem lub obsiadały drzewa.       Przeszedłem przez most nad wyschniętym korytem rzeki. Tylko przez kawałek kamienistego dna płynęła woda. Było jej wystarczająco dużo i kilkoro dzieci pluskało się w niej. Czasem po drodze słyszałem zaczepliwe zawołania w swoją stronę. Głównie ze strony grupek studentów idących w kierunku swojej uczelni. Zszedłem z mostu i ruszyłem po kamieniach w stronę drzew. Tu także spacerowały dostojne marabuty.     W końcu pozostała tylko przyroda i ja.   Wspaniały spokój. Szedłem długo po obłych, suchych kamieniach. Ślady na krzewach i drzewach wokół dawały wyobrażenie, że w porze deszczowej płynie tu całkiem wartka woda. Co chwila gdzieś z boku wylatywały spłoszone ptaki.   Natknąłem się na niewielkie stado pawianów. Małpy piły wodę w kałuży. Na mój...